Czy jesteś może na tym samym etapie co osiemnastowieczni „łowcy roślin”, czy jeszcze wcześniej podróżujący z kolonizatorami, konkwistadorami i innej wszelkiej maści paskudztwami co rozniosły po świecie dobro mieczem?
Objawy? Gdziekolwiek jesteś, dokądkolwiek podróżujesz, cokolwiek zwiedzasz, w jakimkolwiek znakomitym towarzystwie, to zawsze znajdziesz jakąś niezwykle ciekawą roślinę, aby ją ze sobą przyciągnąć do domu. No nawet się nie starasz, nawet nie masz takiego celu, i nie masz tego w planie.
Nie wiem jak u ciebie, ale u mnie to dzieje się samo! Tak jak …grzmi samo i samo się błyska… by zacytować za Witkacym i dalej to po prostu istne …kłęby, kłęby, kłęby tytanów, i rogate, i rogate widma… sypią, sypią, sypią gwiazd roje w wydarte otchłanie…
I nawet nie wiesz kiedy lądujesz w domu z walizką wypełnioną roślinami.
Powiem więcej!
Nawet jeśli starasz się tego nie robić widząc coś cudnego… Nawet jeśli racjonalny głosik w głowie podpowiada: …nie, nie mam miejsca… ona tak ślicznie tu wygląda… niiiieee… nie wezmę…
A serce boli. Przez chwilę.
Więc nawet jeśli ty pracujesz nad sobą, to INNI spiskują przeciwko. Tak! INNI. Zachodzą zza pleców i niewinnie szepczą na ucho: …no zobacz jakie śliczne… a jakie będą piękne gdy dorosną… to niesamowite rośliny…
Nigdzie spokoju. Wszędzie pokusy.
Tak było i tym razem.
…Ewa… nie przeszkadzaj sobie… (no rzeczywiście wolałabym sobie nie przeszkadzać robiąc coś niezwykle ważnego, bo właśnie oglądałam jakiś nieprawdopodobnie wciągający serial na Netflixie)… kładę tutaj na szachownicy trzy maluchy…
No i jak miałam nie wziąć? Jak wyglądały zdjęte z szachownicy zobacz klikając tutaj.
Posadziłam w 12 stycznia. Najpierw tak zwyczajnie postawiłam na parapecie. Ale przyszły mrozy. Taki szok. Z zimowego ogrodu w Portugalii na mroźny parapet w Polsce. No nie… Ta operacja mogłaby się nie udać…
W poszukiwaniu lepszego, przeniosłam doniczkę do kuchni przy płycie gazowej i pod światełko led. Nie spodziewałam się, że ledwobżdżący dioder ledowy zrobi jakąś różnicę.
Zawinęłam doniczkę w ręcznik, aby nie marzła, przy czym zaznaczam, że mam w domu regularne 20C na plusie. Nie zakładałam, że to wszystko zrobi temu maleństwu jakąś szczególną różnicę, z wyjątkiem mrozu na parapecie a ciepełko przy korytku – raczej zrobiłam to dla siebie. Lepiej poczułam się ze świadomością zrobienia wszystkiego co mogłam.
Nie przypuszczałam, że moja mini Furcraea bedinghausii będzie aż taka zadowolona! Zobacz tylko na zdjęciach. No proszę! Tak wyglądała gdy ją przeniosłam do kuchni.
A tak wygląda dzisiaj po 6 dniach.
Urosła co najmniej trzy centymetry! W ciągu sześciu dni! Po prostu pędzi! Albo ja niechcący ją pędzę. Mam nadzieję, że nie dostanie zadyszki. A jak tak dalej pójdzie, to wkrótce sufit będzie za blisko.
A tak będzie wyglądać jak dorośnie. Takie tam skrzyżowanie jukki z palmą tzw. ananasową i Dragon tree. Hihihi!
W sumie to się zgubiłam w tych wywodach. Czy to ona tak pędzi, czy to ja ją pędzę?
#egzotyczne #rośliny #ogród #ogrody #nastrojowyogród #furcraeabedinghausii
Skomentuj, twoja opinia ma znaczenie :)