Uporczywe małe zdziry. Nie dość, że nam szargają nerwy, to jeszcze osłabiają rośliny. Pytałam w wielu kwiaciarniach o żółte łapki na muszki w doniczkach, ale w każdej słyszałam, że nie ma czegoś takiego. No jak nie ma, jak wiedziałam, że jest. Panie po prostu nie wiedzą. A jak nie wiedzą to jak mają doradzić? I radzą, by pryskać chemią lub wtykać patyczki nawozowe ze środkiem owadobójczym.
Ale jest inny sposób! I proszę nieście tę nowinę koleżankom i kolegom, których zielone skarby mają taką fruwającą przypadłość.
Najgorsze z nimi jest to, że jak już zaciągnie się je do domu, to potrafią fruwać na bardzo duże odległości i zalęgają się w innych doniczkach. Nawet jak masz muszki w domu w pomieszczeniach odległych od zarażonych roślin, to mogą być te same muszki.
Moje zaciągnęły się razem z niebieską przecudnej urody lobelią, którą 3 lata temu przyniosłam z ogrodu do domu. I już zostały. Te muszki to zwykle ziemiórki, których najłatwiej można się pozbyć stosując żółte tabliczki lepowe, a można je kupić w sklepach ogrodniczych.
Jak widać na zdjęciu, wszystkie muszki wcześniej czy później złapią się na lep i w ten sposób zostaje przerwany cykl rozwoju owadów, bo nie ma komu składać nowych jaj i nie ma nowych larw. A i róża chińska odwdzięczyła się szybko kwitnieniem na Gwiazdkę.
Tabliczki w ilości 10 sztuk w opakowaniu kupiłam za 9,90 zł. Zastosowałam dwie w październiku. Jedną na parterze (na zdjęciu), drugą na piętrze. I po dwóch miesiącach nie widzę nic fruwającego na razie.
Próbowałam innych metod i jakoś nie zadziałały, poza tym przy większych gabarytach roślin, nie można donicy zanurzyć w wodzie (topienie larw), poza tym trzeba byłoby to zrobić 2-3 razy, i tu przestaje to być zabawne, chyba, że ktoś ma baaardzo dużo czasu wolnego i krzepę jak się patrzy.
Anonim napisał
Dobrym sposobem jest podlewanie roślin,zaatakowanych przez ziemiórki naparem z czosnku. 1-2 ząbki czosnku zalać wrzątkiem. Po 15 minutach przelać do plastikowej butelki i uzupełnić wodą. U mnie podzialało 🙂