Proszę mi tu ostentacyjnie oczu nie mrużyć… obsztorcowała mnie szorstko smutnym głosem Di w czasie rozmowy na facetime, gdy odebrałam videocall siedząc na tarasie w zwykłych-nie-zwykłych promykach słońca… Bo tu u nas szaro i gdybym mogła, to bym zaraz wsiadła w samolot, aby też tam być…
Najbardziej zaskakujące są dwie rzeczy. Po pierwsze, że kwiaty w ogrodzie w grudniu mają się aż tak dobrze. Spodziewałam się wymęczonych i skromnych, pojedynczych, to tu, to tam kwiatków, a tu proszę bardzo! Bezwstydnie puszą się, dyndają na wietrze i pachną. Małe bylinki, pnącza i wielkie krzewy. Od białych, żółtych po fioletowe. Nawet jasnoniebieskie też są. Ale dlaczego nie mają się mieć dobrze, skoro temperatura w ciągu dnia 18C, a w nocy zwykle 7C, a ostatniej nocy nawet 14C. Po drugie, że to nadal wszystko dzieje się w Europie, co brzmi aż niemożliwie. A jednak. To Portugalia. A konkretnie południe Portugalii, Algarve.
Kiedy pierwszego dnia wstałam rano, choć jak na mnie całkiem późno, bo ok. 10, po wyjściu na zewnątrz nie mogłam oczu otworzyć. Tyle słońca! Po jedynie trzech słonecznych dniach w listopadzie jakimi zostaliśmy obdarzeni na Mazowszu, oczy nie mogły przywyknąć do tej ilości światła. Kilka dni aklimatyzacji i dopiero teraz powoli zaczęłam widzieć jak tu naprawdę w przyrodzie jest, czym chciałam się podzielić.
Mówili mi przed przyjazdem, że ich zima, to polska wiosna, ale jak to sobie wyobrazić stojąc na torbą podróżną i próbując spakować się na przeżycie miesiąca wiosny w grudniu? Mówili, że jest zielono, kwitną kwiaty, a góry przez większość roku rdzawe, zimą robią się zielone. Nie można sobie tego wyobrazić, ani nie można w zadufaniu uznać, że da się to opisać tak, aby kto inny mógł to poczuć. Tego trzeba doświadczyć, aby zrozumieć co opowiadający ma na myśli.
Ale dzisiaj choć odrobinka zdjęć dla zilustrowania powyższego. Kilkanaście zdjęć z ogrodu przy domu, gdzie mieszkam, a który widziałaś już wcześniej tutaj.
Skomentuj, twoja opinia ma znaczenie :)