Wędrowcem można być w wieku lat 15, ale i w wieku lat 70. Bo nie od ciała zależy, czy chcesz coś zrobić. Decyduje duch i umysł.
Dzisiaj opowieść o niezwykłej grupie, z którą miałam przyjemność tej wiosny odwiedzić kilka pięknych ogrodów w Belgii, Francji i Wielkiej Brytanii.
I chociaż wędrówka sugeruje przemieszczanie się per pedes, to dużą część pokonaliśmy autokarem, ale drugą dużą ilość kilometrów zrobiliśmy wędrując po ogrodach. Ten wyjazd nie był standardową imprezą oferowaną przez biuro podróży, program opracowaliśmy sami, a organizację i logistykę wzięło na siebie wybrane biuro podróży, z czego wywiązało się na medal.
Wszystko zaczęło się latem ubiegłego roku. Rankiem, gdy jeszcze rosa lśniła na kwiatach w ogrodzie, wyprowadzałam rower z garażu, zadzwonił telefon. W słuchawce odezwał się ciepły i spokojny głos. Pani przedstawiła się jako czytelniczka Nastrojowego Ogrodu i po chwili rozmowy zapytała z lekką nieśmiałością, czy nie pojechałabym z grupą osób zakręconych na punkcie ogrodów na zwiedzanie ogrodów w Anglii w przyszłym roku.
Czy mnie trzeba prosić dwa razy?
No niech Pani Zosia powie! Gdyby chodziło o wyprasowanie sterty czegokolwiek, to pewnie trwałoby to dłużej, ale wyjazd na wspólne zwiedzanie ogrodów? Mniam! Sama przyjemność. Kiedyś z pasją latałam na dyskoteki, a teraz po ogrodach. Kiedyś z kwiatka na kwiatek, dzisiaj od kwiatka do kwiatka – niby nie ma różnicy, a jednak jest.
No i się zaczęło! Najpierw długie godziny rozmów telefonicznych, ustalanie programu, wybieranie biura itd. A to wszystko z osobą, dzięki której ten wyjazd nigdy nie doszedłby do skutku, od której można się uczyć uporu i konsekwencji, Panią Zosią Ludian, starościną grupy ogrodników na Uniwersytecie Trzeciego Wieku (UTW), działającą przy Uniwersytecie Przyrodniczym w Lublinie.
W międzyczasie byłam na UTW z wykładem na temat „Blogi, Internet i ogrody Anglii”, gdzie oprócz snucia opowieści na temat tego, czym może być blog w rozwijaniu swoich zainteresowań – na moim własnym przykładzie – pokazywałam zdjęcia z mojego ubiegłorocznego wyjazdu na zwiedzanie ogrodów Anglii.
Później ukazał się artykuł w Głosie Lublina temat planowanego wyjazdu, którego skan zamieszczam poniżej.
No i w maju pojechaliśmy! Podczas wycieczki Ogrody Europy 1 przejechaliśmy w ciągu 8 dni prawie 4.000 kilometrów, przeszliśmy dziesiątki kilometrów, obejrzeliśmy 5 ogrodów, 1 wystawę Chelsea Flower Show 2011. A oprócz tego dostaliśmy „w pigułce” zwiedzanie Londynu, Oxfordu, Antwerpii, Brukseli i fragmentu francuskiej wsi, bo do ogrodu położonego ok. 90 km od Lille, dojeżdżaliśmy wąziutką dróżką, na której nawet nie było szans, by wyminęły się 2 samochody. Szczęśliwie, był niedzielny poranek, więc i ruch lokalny niewielki.
Odwiedziliśmy – po kolei – ogród botaniczny w Belgii, Kew Gardens – ogród botaniczny w Londynie, wystawę Chelsea Flower Show 2011, Queen Mary’s Rose Garden w Londynie, ogród botaniczny w Oxfordzie, ogrody w Sericourt we Francji.
Grupa liczyła 48 osób, średnia wieku budząca szacunek, ale przyznam, że zdyscyplinowania, organizacji i energii można pozazdrościć.
To był piękny wyjazd pod wieloma względami. Oprócz obejrzenia pięknych ogrodów dostałam zastrzyk bardzo pozytywnej energii, której wtedy bardzo potrzebowałam, a za którą bardzo dziękuję.
Dzielenie się wspólnymi zainteresowaniami pomnaża bogactwo duchowe, uczy niedocenianej dzisiaj i będącej w zaniku cierpliwości, a cierpliwość i czekanie podnosi wartość – jak powiedział nasz niezapomniany pilot, nazwany przez uczestników wyjazdu „Ojcem Zygmuntem”, choć mógłby być synem. Ale czy „Syn Zygmunt” brzmi równie słodko jak „Ojciec Zygmunt”? A poza tym nie oddaje zaufania jakim pilota obdarzyła grupa i poczucia bezpieczeństwa jakie w zamian dostała. No i nie mogę nie wspomnieć o niezliczonej ilości twistów i łamigłówek językowych serwowanych w ilościach przekraczających percepcję zmęczonego człowieka (mówię o sobie). „Ojcu Zygmuntowi” również wielkie podziękowania!!
Nie mogę też pominąć faktu, że gdy jeszcze na terenie Polski, próbowałam dołączyć do grupy, samodzielnie „zwiedziłam” również „uroczą” stację w pod Poznaniem, dokąd zamiast do Kórnika, zawiodła mnie czy raczej „zwiodła”, re-organizacja dworca kolejowego w Poznaniu. Wspominam o tym ze względu na dosyć abstrakcyjne doznania tego niedzielnego poranka, których również długo nie zapomnę.
Od momentu poznania tej grupy entuzjastów ogrodów z Lublina i Puław, jestem pod nieustającym ogromnym wrażeniem Waszej energii, optymizmu i chęci poznawania nowych rzeczy!
Pozostaje mi mieć 3 życzenia. Pierwsze kieruję do uczestników wyjazdu: „tak trzymać!”, drugie kieruję w przestrzeń materii międzygwiezdnej mającej moc sprawczą „więcej takich wyjazdów, w tak dobrym towarzystwie”, a trzecie kieruję egoistycznie do siebie, aby przez następne lata, mnie również chciało tak chcieć jak Wam! Dziękuję za niezapomniane wrażenia i pozdrawiam serdecznie!
PS. Piszę Ogrody Europy 1, bo powoli i nieśmiało jeszcze z niewinnym uśmiechem na ustach planujemy, bądź raczej przebąkujemy o planowaniu nowej wycieczki w przyszłym roku Ogrody Europy 2. Tym razem kierunek bardziej zachodnio-południowy (Niemcy, Francja). Mam nadzieję, że „Ojciec Zygmunt” pojedzie z nami!
O wycieczce widzianej okiem jednego z uczestników możesz przeczytać klikając tutaj.
Halina Oleksa napisał
Pani Ewuniu , pięknie to Pani napisała — wielkie dzięki . To była urokliwa wycieczka , dzięki Pani , Zosi , ojcu Zygmuntowi i skromnie powiem nasze grupie . Prywatnie muszę przyznać że z każdym dniem jeszcze przybywa mi radości że ja z tą grupą byłam . Pięknie pozdrawiam . Halinka Oleksa
Ewa napisał
Pani Halinko, grupa była wspaniała! Pozdrawiam i dziękuję za wizyty oraz komentarze! Zawsze miło widziane.
Zdzisław Warszawa napisał
Twój tekst przeniósł mnie myślami do tych pięknych miejsc, które w maju były przez nas odbierane wszystkimi zmysłami. To były piękne dni (jak w piosence).
Niektóre ogrody i kwiaty przenosiły w czwarty wymiar, a więc poza rzeczywistość.
To wszystko zostaje na długo w pamięci i cieszy, że mogliśmy tam być – w najpiękniejszych miejscach świata. Szukajmy następnych.
Napisałem artykuł do naszej gazety „Z Życia LUTW” o urokach i odczuciach, z którymi spotkałem się w ogrodach różanych Londynu. Załączam go do e-maila.
Pozdrawiam i dziękuję. Wars …
zosia napisał
Ewuniu
Czuję wielkie tęsknoty…….. aby Cie mocno uściskać.
Czas nie zaciera wspomnień z tej wycieczki.Upłynęło 5 miesięcy a ja ,tak jak napisała Halinka,coraz bardziej się cieszę ,że byłam z Wami.
Dziękuje Ewuniu za pomoc w organizacji tej niezapomnianej kwietnej przygody.Za to całe ogrodnicze niebo/tak prawdopodobnie nazywają Chelsea Flower Show/.
Pozdrawiam
Zofia Ludian
Ewa napisał
A ja bardzo często wracam myślami do tego Wydarzenia 2011 (czy jest taki konkurs? to bym zgłosiła tę imprezę), bo tak się składa, że co rusz spotykam ludzi, którzy z różnych powodów są tym zainteresowani. Niektórzy proszą, aby ich powiadomić gdybyśmy jechali znowu, bo chętnie się wybiorą z nami – jeśli przejdą casting 🙂
Czy ja już dziękowałam za zaproszenie do „współprodukcji” tego wydarzenia?
Całusy!!!
Ula napisał
A gdyby tak zorganizować taką wycieczkę jeszcze raz? Szkoda, że biura podróży nie organizują takich wycieczek, bliżej natury.
Ewa napisał
Bardzo dobry pomysł 🙂 Jestem za!